[Poezja] Pojedynek #1 - Tęsknota
Moderatorzy: zielonyszerszen, s_wojtkowski, sinar
-
- Loża WSR
- Posty: 9045
- Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00
[Poezja] Pojedynek #1 - Tęsknota
... czas może na nowy pojedynek z zakresu poezji. Na 'pierwszy ogien' postanowilem rzucic haslo - 'Tęsknota' - ma ona rozne przejawy i roznych spraw dotyczy ale jedno jest pewne, jest czesto zrodlem roznych mysli ktore czasem przelewaja sie na papier tworzac to co nazywamy wierszem...
Zasady:
- Do pojedynku prosze wystawiac własne dokonania
- Zwyciezca zostanie wyloniony na podstawie wyniku ankiety, ktora powstanie gdy zbierze sie stosowna ogolna liczba prac (min 4)
Zachęcam do udziału.
...wszedzie jest tak, że ktoś musi byc pierwszy... a zatem :
"Poranny napar”
Wstawiłem wodę na herbatę,
Gdy miasto zrosił słaby deszcz..
Z czajnika ciche szzy szzy dobiega me uszy
Wtórując kroplom bijącym o parapet...
Posłodziłem Ci jak zwykle dwie
...bo dla Ciebie parze też.
Czekając na kroków Twoich ślad,
Dźwięk stóp idących na wprost mnie..
Lecz zza okna tylko plusk i plask dobiega bezustannie..
Z oczami skierowanymi ku drzwiom stałem tak,
A napój przyrządzony tylko stygł i stygł...
Może po prostu to nie dziś,
Może jutro przyjdziesz, aby znowu wspólnie napić się...
Czekać będę więc i zaparzać wciąż.
Tak jak robię to od lat...
SeIZe
Zasady:
- Do pojedynku prosze wystawiac własne dokonania
- Zwyciezca zostanie wyloniony na podstawie wyniku ankiety, ktora powstanie gdy zbierze sie stosowna ogolna liczba prac (min 4)
Zachęcam do udziału.
...wszedzie jest tak, że ktoś musi byc pierwszy... a zatem :
"Poranny napar”
Wstawiłem wodę na herbatę,
Gdy miasto zrosił słaby deszcz..
Z czajnika ciche szzy szzy dobiega me uszy
Wtórując kroplom bijącym o parapet...
Posłodziłem Ci jak zwykle dwie
...bo dla Ciebie parze też.
Czekając na kroków Twoich ślad,
Dźwięk stóp idących na wprost mnie..
Lecz zza okna tylko plusk i plask dobiega bezustannie..
Z oczami skierowanymi ku drzwiom stałem tak,
A napój przyrządzony tylko stygł i stygł...
Może po prostu to nie dziś,
Może jutro przyjdziesz, aby znowu wspólnie napić się...
Czekać będę więc i zaparzać wciąż.
Tak jak robię to od lat...
SeIZe
-
- Nowy(a)
- Posty: 1
- Rejestracja: 18 maja (śr) 2005, 02:00:00
wiersz na pojedynek
wierność
przykazanie jej twarzy
szczelnie dopasowane do ramki
kroki ulicy obojętnie przykurzone
uchylenie drzwi zapraszające w sień
przedzierasz codziennie
rozgraniczasz conocnie
zabawę w czasoprzestrzenie
witryny sklepów odbijają
trud przełknięcia kolejnej godziny
nic nie smakuje
motyw zapatrzonych oczu
uciska
w poczekalni usadawiasz się
przed podobieństwem
kopista nie zapomniał wysublimować
i nadał odpowiednie modulacje
nadrzeźbił nawet
zmianowość pór roku powraca
maj się zalągł
ty powtarzasz przykazanie
przykazanie jej twarzy
szczelnie dopasowane do ramki
kroki ulicy obojętnie przykurzone
uchylenie drzwi zapraszające w sień
przedzierasz codziennie
rozgraniczasz conocnie
zabawę w czasoprzestrzenie
witryny sklepów odbijają
trud przełknięcia kolejnej godziny
nic nie smakuje
motyw zapatrzonych oczu
uciska
w poczekalni usadawiasz się
przed podobieństwem
kopista nie zapomniał wysublimować
i nadał odpowiednie modulacje
nadrzeźbił nawet
zmianowość pór roku powraca
maj się zalągł
ty powtarzasz przykazanie
-
- WSR Guru
- Posty: 2366
- Rejestracja: 06 paź (pn) 2003, 02:00:00
Egzystencja...
Siedzisz i myslisz zyjesz i wiesz a moze jutro sie uda moze nie moze dasz rade zdazyc ...ale jednak nie...masz watpliwosci czy jutro bedzie lepszym wczoraj . Czy kazdy dzien musi sie tak zaczynac?
Czy kazdego dnia musisz gdzies myslec ?
Myslec o tym co sie wydarzy czy znajdziesz wymarzone miejsce druga dusze drugi swiat co pozwoli ci na egzystencje i brak zapotrzebowania na samego siebie??...
Nie nadal zastanawiasz sie jak to jest ze musisz...Musisz zdobyc sie na chwile odwagi na ruch w sobie pobudzenie mysli zwojow mozgowych ktore pozwola ci na odblokawanie tego zeby tesknic nei bylo potrzeby...
Jednak swiat otacza cie i sciska...nie pozwala na bieg razem z innymi ...jestes ogonem wiry zdarzen ktory kontroluje cie i kontroluje twoje mysli zadania zycie bycie kims na komu bedzie zalezalo tobie jak i na tobie ktory nadal pedziesz...
Ped i brak czasu jest tak wielki ze niebawem dobiegniesz jako starzec medrzec z bagarzem doswiadczen ktore nie beda ci do niczego potrzebne ktore pozwola tylko aby sie nimi nakarmic aby moc oddychac...
Jestes tylko trybikiem w tym wszystkim wiesz ze nie masz swojego miejsca i celu jestes tylko marionetka ....
Siedzisz i myslisz zyjesz i wiesz a moze jutro sie uda moze nie moze dasz rade zdazyc ...ale jednak nie...masz watpliwosci czy jutro bedzie lepszym wczoraj . Czy kazdy dzien musi sie tak zaczynac?
Czy kazdego dnia musisz gdzies myslec ?
Myslec o tym co sie wydarzy czy znajdziesz wymarzone miejsce druga dusze drugi swiat co pozwoli ci na egzystencje i brak zapotrzebowania na samego siebie??...
Nie nadal zastanawiasz sie jak to jest ze musisz...Musisz zdobyc sie na chwile odwagi na ruch w sobie pobudzenie mysli zwojow mozgowych ktore pozwola ci na odblokawanie tego zeby tesknic nei bylo potrzeby...
Jednak swiat otacza cie i sciska...nie pozwala na bieg razem z innymi ...jestes ogonem wiry zdarzen ktory kontroluje cie i kontroluje twoje mysli zadania zycie bycie kims na komu bedzie zalezalo tobie jak i na tobie ktory nadal pedziesz...
Ped i brak czasu jest tak wielki ze niebawem dobiegniesz jako starzec medrzec z bagarzem doswiadczen ktore nie beda ci do niczego potrzebne ktore pozwola tylko aby sie nimi nakarmic aby moc oddychac...
Jestes tylko trybikiem w tym wszystkim wiesz ze nie masz swojego miejsca i celu jestes tylko marionetka ....
-
- Zadomowił(a) się
- Posty: 603
- Rejestracja: 24 sie (pt) 2007, 02:00:00
***
„Jak on miał czelność – tak po prostu przyjść! Tu! Wyrwać me serce z korzeniami.”
Rozmyślała, pochylając się nad swoją niedolą. W nadziei, że to puste miejsce zniknie wkrótce. Nie dopuszczając nawet do siebie myśli, iż mógłby już na zawsze pozostać tam przeciąg! Przecież musi oddychać… A zawsze – miłość była jej paliwem.
Próbowała już wszystkiego. Ale - Ona - ciągle pukała do jej drzwi, bezczelnie szczerząc wzrok. Musiała w końcu znaleźć lek. I tak sięgnęła po miłość. Tylko nikt nie powiedział jej o przeciwwskazaniach i o skutkach ubocznych.
A bolało często.
I te duszności, zawroty głowy, konwulsje kończące się „poranionymi” myślami.
Ale były i uniesienia, które chwytały mocno za serce! Rozpalały wszystkie zmysły…
Upijając zdrowy rozsądek, tak naprawdę spychały ją na dno. Bo - jaka to miłość, cóż to za uczucie – zrodzone z nienawiści do… siebie!?!, świata!?!, losu!?! – i tych innych…
Próbowała żyć, wmawiając sobie, że potrafi kochać, że wie – co to jest miłość! Przecież wszyscy wkoło o niczym innym nie mówili. Myślała, że to jest „naturalne”, jak w każdym innym urządzeniu – wystarczy wcisnąć - play - i zacznie działać.
Bezskutecznie wmawiała sobie, że też potrafi chodzić po morzu, zamieniać wodę w wino, zrywać kwiaty, liczyć gwiazdy, trzymać się za ręce…
Przerosło ją to wszystko.
Przecież życie skuło jej serce już dawno temu. W nadgarstki wpiły się kajdany, a na szyi sznur zaciśnięto. Każdy krok – zdradliwy – wpychał ją w ramiona roześmianych oczu.
Była bezradna.
Z podciętymi skrzydłami stawała na urwisku myśląc, że uda się jej wzbić. Czasami wiał silny wiatr, ale w między czasie oskubywano ją z sił. Staczała się wtedy do swoich myśli, które zżerały ją od środka.
Kołysząc się nad tym pustym miejscem ociekającym krwią, w dzikim szale wyrywała chwasty, !wykrzykując!: dlaczego dlaczego …
Niedługo potem – zabrali ją. Skąd mogli wiedzieć – dlaczego!?! (specjaliści od siedmiu boleści…).
Miała w końcu własny kąt. Budząc się, za każdym razem liczyła gwiazdy, które wreszcie mogła zobaczyć przez swoje okno. I nie potrafiła nadal zrozumieć, kiedy ludzie mówili o gwiazdach miliony, które płoną laaaata świetlne stąd. Przecież ona miała ich tylko siedem – po drugiej stronie ulicy – świecące w każdą noc...
_______________________
tak mnie jakoś naszło

„Jak on miał czelność – tak po prostu przyjść! Tu! Wyrwać me serce z korzeniami.”
Rozmyślała, pochylając się nad swoją niedolą. W nadziei, że to puste miejsce zniknie wkrótce. Nie dopuszczając nawet do siebie myśli, iż mógłby już na zawsze pozostać tam przeciąg! Przecież musi oddychać… A zawsze – miłość była jej paliwem.
Próbowała już wszystkiego. Ale - Ona - ciągle pukała do jej drzwi, bezczelnie szczerząc wzrok. Musiała w końcu znaleźć lek. I tak sięgnęła po miłość. Tylko nikt nie powiedział jej o przeciwwskazaniach i o skutkach ubocznych.
A bolało często.
I te duszności, zawroty głowy, konwulsje kończące się „poranionymi” myślami.
Ale były i uniesienia, które chwytały mocno za serce! Rozpalały wszystkie zmysły…
Upijając zdrowy rozsądek, tak naprawdę spychały ją na dno. Bo - jaka to miłość, cóż to za uczucie – zrodzone z nienawiści do… siebie!?!, świata!?!, losu!?! – i tych innych…
Próbowała żyć, wmawiając sobie, że potrafi kochać, że wie – co to jest miłość! Przecież wszyscy wkoło o niczym innym nie mówili. Myślała, że to jest „naturalne”, jak w każdym innym urządzeniu – wystarczy wcisnąć - play - i zacznie działać.
Bezskutecznie wmawiała sobie, że też potrafi chodzić po morzu, zamieniać wodę w wino, zrywać kwiaty, liczyć gwiazdy, trzymać się za ręce…
Przerosło ją to wszystko.
Przecież życie skuło jej serce już dawno temu. W nadgarstki wpiły się kajdany, a na szyi sznur zaciśnięto. Każdy krok – zdradliwy – wpychał ją w ramiona roześmianych oczu.
Była bezradna.
Z podciętymi skrzydłami stawała na urwisku myśląc, że uda się jej wzbić. Czasami wiał silny wiatr, ale w między czasie oskubywano ją z sił. Staczała się wtedy do swoich myśli, które zżerały ją od środka.
Kołysząc się nad tym pustym miejscem ociekającym krwią, w dzikim szale wyrywała chwasty, !wykrzykując!: dlaczego dlaczego …
Niedługo potem – zabrali ją. Skąd mogli wiedzieć – dlaczego!?! (specjaliści od siedmiu boleści…).
Miała w końcu własny kąt. Budząc się, za każdym razem liczyła gwiazdy, które wreszcie mogła zobaczyć przez swoje okno. I nie potrafiła nadal zrozumieć, kiedy ludzie mówili o gwiazdach miliony, które płoną laaaata świetlne stąd. Przecież ona miała ich tylko siedem – po drugiej stronie ulicy – świecące w każdą noc...
_______________________
tak mnie jakoś naszło

-
- Ekspert
- Posty: 1489
- Rejestracja: 09 wrz (ndz) 2007, 02:00:00
Tęsknota - wolna improwizacja - freestyle - czy jk to tam to kto nazywa.
Trzeci dzień już siedzę, myślę i wspominam
To jak trzy dni temu ze mną tutaj była.
Ja ją przytulałem ja ją wciąż głaskałem,
Ja z jej pleców krople palcami rozcierałem
Czwarty dzień udręki, Ciebie ciągle nie ma
Mógł bym Ciebie zdobyć, lecz przebacz
Czekać jeszcze muszę, tylko dni wciąż liczę
Kiedy znów zdołam, ujrzeć Twe oblicze.
Pięć dni tygodnia, tęsknota ma wzmożona,
Bez Ciebie pięć dni, ja żyć tak nie zdołam, skonam
"Proszę przyjdź! To piąty dzień już!" - wołam
A ona wciąż gdzieś stoi, dalej nie wzruszona.
Kolejny to dzień, dziś Cię muszę spotkać
Poszedłem do sklepu, kupiłem czteropak
Z tęsknoty płakałem, lecz tutaj odkrywam
Miłość - utęsknioną butelkę, zimnego piwa!
-może lepsza nazwa, "walka z nałogiem"
Trzeci dzień już siedzę, myślę i wspominam
To jak trzy dni temu ze mną tutaj była.
Ja ją przytulałem ja ją wciąż głaskałem,
Ja z jej pleców krople palcami rozcierałem
Czwarty dzień udręki, Ciebie ciągle nie ma
Mógł bym Ciebie zdobyć, lecz przebacz
Czekać jeszcze muszę, tylko dni wciąż liczę
Kiedy znów zdołam, ujrzeć Twe oblicze.
Pięć dni tygodnia, tęsknota ma wzmożona,
Bez Ciebie pięć dni, ja żyć tak nie zdołam, skonam
"Proszę przyjdź! To piąty dzień już!" - wołam
A ona wciąż gdzieś stoi, dalej nie wzruszona.
Kolejny to dzień, dziś Cię muszę spotkać
Poszedłem do sklepu, kupiłem czteropak
Z tęsknoty płakałem, lecz tutaj odkrywam
Miłość - utęsknioną butelkę, zimnego piwa!
-może lepsza nazwa, "walka z nałogiem"

-
- Czasami coś napisze
- Posty: 100
- Rejestracja: 10 gru (pn) 2007, 01:00:00
MOST
Rozdarte serce, skrzywiona twarz
pali i piecze deszcz łez
złamany Twój most
pod nogami przepaść bez dna
choć jeszcze trwasz, to już Cię nie ma
wczoraj wiosna była, dziś już zima trwa
zimne ciało, zmarznięta dusza
gdzie jest jutro, kiedy wstanie świt
jak naprawić most
budzisz się, słychać głosy
słowików trele, kota mruczenie
dziś będziesz budować swój nowy most
znika zima powoli, kapią ostatnie sople
ciepłe znów ręce masz, robisz do przodu krok
piszesz nowy wiersz
wczoraj nie wróci już, dawno wstał świt
wybudujesz nowy most
Rozdarte serce, skrzywiona twarz
pali i piecze deszcz łez
złamany Twój most
pod nogami przepaść bez dna
choć jeszcze trwasz, to już Cię nie ma
wczoraj wiosna była, dziś już zima trwa
zimne ciało, zmarznięta dusza
gdzie jest jutro, kiedy wstanie świt
jak naprawić most
budzisz się, słychać głosy
słowików trele, kota mruczenie
dziś będziesz budować swój nowy most
znika zima powoli, kapią ostatnie sople
ciepłe znów ręce masz, robisz do przodu krok
piszesz nowy wiersz
wczoraj nie wróci już, dawno wstał świt
wybudujesz nowy most
-
- Nowy(a)
- Posty: 6
- Rejestracja: 25 lut (pn) 2008, 01:00:00
-
- Bywalec
- Posty: 369
- Rejestracja: 20 lip (pt) 2007, 02:00:00
-
- Ekspert
- Posty: 1500
- Rejestracja: 07 wrz (wt) 2004, 02:00:00
no. dobra GnIoT nr 1
(może nie jest to poezja, ale przynajmniej się starałam 
***
wśród wiatrów powiewu,
na łące przepastnej
zielonej od śpiewu
ptaków czarnolicych.
czekam,
nasłuchuję,
widzę.
Wśród mgły omamów,
porannych wyziewów,
kwiatów co budzą się
z Tobą o świcie
czekam...
nasłuchuję...
widzę...
strzęp dnia wczorajszego.
światło w Twych włosach,
blask Twoich oczu,
codziennie widzę od nowa.
inna już lecz ta sama
nadzieja ma płowa
czeka!
nasłuchuje!
widzi!
poranek zgasł,
mgły już opadły
znikła nadzieja stulona.
ziemia stwardniała,
sucha, bezwzględna
zgasła iskierka jałowa.
W kroplach deszczu
uwięziona.
czekam.
nasłuchuję.
tęsnię.
Duszo przywarła do ziemi
wróć do mnie.
[pesca 1/03/08]


***
wśród wiatrów powiewu,
na łące przepastnej
zielonej od śpiewu
ptaków czarnolicych.
czekam,
nasłuchuję,
widzę.
Wśród mgły omamów,
porannych wyziewów,
kwiatów co budzą się
z Tobą o świcie
czekam...
nasłuchuję...
widzę...
strzęp dnia wczorajszego.
światło w Twych włosach,
blask Twoich oczu,
codziennie widzę od nowa.
inna już lecz ta sama
nadzieja ma płowa
czeka!
nasłuchuje!
widzi!
poranek zgasł,
mgły już opadły
znikła nadzieja stulona.
ziemia stwardniała,
sucha, bezwzględna
zgasła iskierka jałowa.
W kroplach deszczu
uwięziona.
czekam.
nasłuchuję.
tęsnię.
Duszo przywarła do ziemi
wróć do mnie.
[pesca 1/03/08]